Wczoraj nie płynie dziś
Wczoraj nie płynie dziś
Niedawno usłyszałem od kogoś, że jesteśmy w życiu jak woda i płyniemy. I wszystkie myśli, emocje i uczucia, jakie w nas są, tak jak kamyki rzucane do wody powodują, że odchodzą od naszego wnętrza fale. One spotykają się z tymi, które wytwarza otaczający nas świat. Niektóre z tych fal nakładają się na siebie, a niektóre w ogóle ze sobą nie rezonują i zaburzają nasz stan.
I dlatego powinienem uważać na to, co wysyłam od siebie do świata, żeby to było mocne, intensywne i naprawdę „moje”. Abym nie zabierał ze sobą za dużo tego, co powoduje u mnie zakłócenia, a był wyczulony na to, co przychodzi do mnie i jest ze mną zgodne. A dodatkowo, by płynąć z lekkością, ważne jest zachowanie czujności i dostosowywanie się do fal w jakich znajduję się dzisiaj, bo one jutro będą inne. Jeśli będę TERAZ dalej tkwił z moim nastawieniem w tym, co było wczoraj, to będzie mi trudno się odnaleźć i pojawią się przeszkody.
Gdy codzienność nie reaguje na rozkazy
Mam na to przykład z własnego doświadczenia. Teraz, kiedy funkcjonuję w świecie cywilnym, poza jednostką wojskową, część nastawień z mojego zawodowego życia wciąż we mnie pozostała. Te elementy, które we mnie pozostały i nadal mają charakter wojskowy, przenikają do świata cywilnego, który mnie dziś otacza, a w nim warunki są zupełnie inne. Wiele z moich działań napotyka na zakłócenia, bo ludzie w cywilnym świecie po prostu tego nie rozumieją, kiedy nieświadomie robię coś rutynowo, tak, jakbym zrobił to w wojsku. Oni nie są na to nastrojeni. To powoduje, że mogę czuć się zagubiony i wyobcowany w tym świecie, bo wysyłam jakiś sygnał, ale on nie ma odbiorcy.
Nawet to, co sobie definiujemy jako coś budującego, jeśli przenosimy to z wczoraj na dzisiaj, to w pewnym sensie psujemy sobie to DZISIAJ. Każdy dzień chcę więc zaprogramować w taki sposób, aby był to najlepszy dzień, jaki dostaję od losu. Nie wiadomo. On może być tym „ostatnim” albo może być pierwszym z serii fajnych dni.
To proste. Kiedy jesteś wysoko w górach, to przestań trzymać się swoich porannych rutyn, które robisz w domu, bo to może cię zgubić. Zamiast tego, po prostu patrz, co się dzieje dookoła i bądź skupiony. W przeciwnym razie rano wyjdziesz zrobić pierwszą czynność po przebudzeniu, czyli siku ;), i możesz spaść ze skały, bo zapomnisz, że jesteś w trudnym, eksponowanym terenie.
Jak nadawać fale na długości serca
Jeśli mamy określony rodzaj myśli, wibracji, to będziemy interferować z tym, co wokół nas. I moglibyśmy założyć, że jeśli są podobne częstotliwości, to dochodzi do wzmocnienia, co odczujemy jako pozytywne połączenie i harmonię. Natomiast jeśli częstotliwości są różne, mogą zakłócać się wzajemnie, co objawi się w formie dysharmonii, nieporozumień lub poczucia dyskomfortu w towarzystwie danej osoby.
To trochę jak z radiostacją. Jeśli chcę się dogadać z kimś przez radio, muszę ustawić taką samą częstotliwość jak druga strona. Jeśli te częstotliwości się nie zgadzają, nigdy nie nawiążemy kontaktu. Informacja po prostu nie przejdzie.
Tak samo jak wtedy, gdy chcę ustawić radio. Muszę je ustawić precyzyjnie na określony rodzaj częstotliwości, bo inaczej albo będą zakłócenia i trzaski, albo w ogóle nie będzie słychać danej stacji.
Kiedy zagraża ci tsunami dobra
Załóżmy więc, że dzisiaj wzbudzamy w sobie określony rodzaj wibracji, ale wysokich, tych, które kreują. Nie mam tutaj na myśli kontroli, zazdrości, oceniania, bo to są „zakłócacze” które ciągną nas w dół. Niech nasz strumień świadomości płynie w coś, co jest wdzięcznością, miłością, budowaniem, życzeniem samych przyjemnych rzeczy innym, robieniem dobrych uczynków bez oczekiwania czegokolwiek w zamian.
Jeśli to, co wysyłam od siebie jest mocne, indywidualne, moje i nakłada się to na to, co do mnie pasuje na zewnątrz, to staje się jeszcze silniejsze i nakłada się na kolejne i kolejne fale ze sobą, które idealnie do tego pasują.
Zróbmy eksperyment
Budzimy się rano i kierujemy strumień świadomości na coś, co nazywamy wdzięcznością. Patrzymy wokół nas i szukamy takich momentów, które mogłyby pobudzić to uczucie. Czy to może być poranna szklanka wody? Zabawna chmurka na niebie? A może to, że jesteśmy bezpieczni?
Z takiego punktu wyjścia sprawdzamy, co jest dzisiaj do zrobienia. I z radością podchodzimy do tego, co mamy wykonać. Czujnie obserwujemy czy nie ma tak zwanych „zakłócaczy” albo szkodników”, które ten proces ściągają nam w stronę złości czy zazdrości. Bo wtedy we wdzięczności pojawią się „trzaski” i trzeba wrócić z nastawieniem tak, by strumień świadomości brzmiał znowu czysto.
Wyćwiczmy w sobie nawyk zadbania o naszą wibrację i spowodujmy, żeby ona była jak dobrze nastrojona struna gitarowa i dawała piękny dźwięk. W tym nie może być żadnego fałszu. Albo niech będzie jak misa tybetańska, która po prostu niesie swój klarowny ton i wibruje z innymi pasującymi wysokimi częstotliwościami, które są na zewnątrz. To jest budujące.