Sekundowe starcie ze smokami
Sekundowe starcie ze smokami
Pięć sekund na podjęcie decyzji to dużo czy mało czasu? Wyobraź sobie, że właśnie się budzisz i podejmujesz decyzję by podnieść się z łóżka. Ile u ciebie to trwa zanim je opuścisz by przejść do porannych rutyn?
Decyzje na krawędzi sekund
A teraz wyobraź sobie sytuację, że jadą dwa samochody. W jednym czterech chłopaków z naszej jednostki, w drugim czterech Amerykanów. Nagle oba pojazdy wpadają w zasadzkę. Takie zdarzenie miało miejsce podczas jednej z misji w Iraku. Ci, którzy wybiegli z aut, zginęli na miejscu. Przeżyło tylko czterech. W trakcie ostrzału samochodu, musisz wysiąść po odpowiedniej stronie. Jeśli prowadzisz i strzały padają od strony kierowcy, wyjście od tej strony oznacza śmierć. Tamten moment był kluczowy. Ci, którzy poczekali kilka sekund, przyjrzeli się sytuacji, wsłuchali w otoczenie, bo niewiele było widać, i przeczołgali się na bezpieczniejszą stronę, przetrwali. Takich przykładów w naszej pracy było wiele. Zatrzymaj się. Posłuchaj, rozejrzyj się co się wokoło dzieje, pomyśl i zacznij działać. Dokładnie w takiej kolejności, a nie odwrotnie. Ta kolejność może uratować życie. Gdy decyzję podejmujesz w dynamicznym tempie, pięć sekund to bardzo dużo czasu.
W sytuacjach, takich jak walka w ciasnych pomieszczeniach, to nawet zbyt długo. Działania, które zachodzą w takich momentach, muszą niekiedy zmieścić się w czasie krótszym niż sekunda. Dla osób przeszkolonych, ale zaskoczonych, minimalny czas na podjęcie jakiejś reakcji czy działania wynosi około dwóch, trzech sekund. Gdy ktoś staje się celem ataku, przeciwnik może w tym czasie zdążyć wykonać wiele działań na jego niekorzyść. Dlatego umiejętność podejmowania decyzji w tak krótkim przedziale czasowym zależy nie tylko od rodzaju zadania, jakie trzeba wykonać, ale również od jego potencjalnych skutków i konsekwencji. Dodatkowo, świadomość tych konsekwencji potęguje stres towarzyszący tej decyzji.
Decyzje w bramce czasowych nawyków
Pięć sekund na podjęcie decyzji w codziennych sytuacjach to, moim zdaniem, odpowiedni czas. To wystarczająco, by podjąć działanie, gdy na przykład rano trzeba wstać z łóżka. Wystarczy, by po prostu wykonać ten krok. Podobnie jest z rozpoczęciem ćwiczeń. Jeśli wszystko jest już gotowe, ten czas spokojnie wystarcza na decyzję, by zacząć.
Jeśli mamy przerwać posiłek, bo zaraz się przejemy, pięć sekund to również dużo czasu. Wystarczy zadać sobie pytanie czy to jest dla mnie dobre, czy nie. Jeśli odpowiedź brzmi „nie”, można zmienić działanie na takie, które lepiej służy zdrowiu. To jest moment wyboru właściwej ścieżki.
Warto korzystać z tej bramki czasowej, szczególnie w codziennych decyzjach, które służą wyrabianiu nawyków. Jeśli nie zadziałamy, zaczynamy robić wszystko by danej czynności nie wykonać.
W przypadku zaskakujących sytuacji, pięć sekund daje nawet jeszcze pewien margines i zapas czasowy. Gdy reakcję skrócisz do mniej niż sekundy, istnieje szansa na szybkie wyjście z nieprzewidzianej sytuacji. Możesz zdobyć odrobinę przewagi, stworzyć dystans lub wykonać ruchy, które zwiększą szanse na przetrwanie ataku. Z drugiej strony, pięć sekund to także bardzo dużo czasu, by być skutecznym, gdy atakujesz. Wszystko zależy z jakiej perspektywy ten pięciosekundowy zapas czasowy obserwujemy.
Decyzje w magazynie z gratami
Zupełnie inną sprawą są decyzje z szerszym kontekstem, które wymagają zebrania większej ilości danych, bo trudno jest w pełni przewidzieć ich skutki. Zbieramy informacje, by móc przeanalizować różne scenariusze, od najbardziej prawdopodobnego, aż po ten, który mógłby być najgorszy. Dodatkowo dodajemy sytuacje awaryjne, które mogą pojawić się na poszczególnych etapach, aby być na nie odpowiednio przygotowanym.
Na te decyzje masz więcej czasu liczonego na dni. Możesz wieczorem spokojnie się nad nimi zastanowić, coś zapisać, uruchomić swój wewnętrzny „komputer” i odłożyć to na „dysk zewnętrzny”. Następnego dnia możesz skonsultować się z kimś lub spojrzeć na sprawę z innej perspektywy. To zwiększa szansę, że podjęta decyzja będzie bardziej trafna, niż gdy działasz w pośpiechu.
Tutaj największego niebezpieczeństwa nie stanowi upływający czas, lecz przekonania i emocje, które w sobie podsycamy przy podejmowaniu decyzji. Do tego dochodzą historie, które nosimy w sobie od dzieciństwa, różne doświadczenia czy wzorce zakorzenione w naszej podświadomości. Wszystkie te zapisane „programy” potrafią znacząco wpłynąć na ocenę sytuacji i zniekształcać rzeczywistość. Obciążeni takimi bagażami, mamy tendencję do tworzenia procesów myślowych, które wypełniamy niepotrzebnymi rzeczami. Tak samo jak budujemy duże domy, a potem zapychamy je przedmiotami, które gromadzimy latami. Tymczasem większość czasu spędzamy w zaledwie kilku miejscach, w kuchni, łazience, salonie i w garażu. Pozostałe pomieszczenia często służą jedynie jako magazyny na zbędne graty w naszej pamięci przypominające o widmach przeszłości.
Decyzje z uśpionymi smokami
Często tkwimy w lęku, strachu, dopadają nas obawy przed zmianami i konsekwencjami naszych wyborów. Wyobraźmy sobie sytuację, w której ktoś wzbudza w nas te emocje. Można to nawet podciągnąć pod manipulację. Ktoś na przykład celowo wywołuje poczucie zagrożenia, a następnie proponuje rozwiązanie w postaci odpowiednich produktów. Takie działania są przede wszystkim w interesie sprzedawcy, który najpierw gra na emocjach. Może się okazać, że decyzja wydaje się logiczna, a nawet racjonalna, ale czy rzeczywiście jest niezbędna w tej konkretnej formie? Ważna jest analiza i weryfikacja informacji. Kluczowe jest zachowanie dystansu wobec emocji, które ci przy tym towarzyszą.
Dlatego zanim podejmiesz działanie zadaj sobie kilka pytań:
Jakie uczucia i emocje mną kierują? Czy mogę je wyciszyć i podjąć decyzję bez ich udziału?
Czy mogę podjęcie decyzji odłożyć na jakiś czas i zająć się czymś zupełnie innym, by powrócić do tematu z większym spokojem?
Czy mogę wypisać plusy i minusy jako konsekwencje mojej decyzji? Co się stanie, jeśli one się zrealizują? Co się stanie, jeśli nie dojdą do skutku?
Czy mogę moją decyzję skonsultować z osobami, które nie są bezpośrednio w nią zaangażowane lub patrzą na daną sytuację z zupełnie innej perspektywy?
Czy mogę „przespać się” z tematem i odłożyć działanie na czas, kiedy mam najlepszą koncentrację następnego dnia?
Te „smoki” z zapomnianych lub podszytych emocjami historii, na czas podejmowania decyzji, najlepiej byłoby związać i odłożyć na bok.