Niepodległość ducha walki
Niepodległość ducha walki
Co wspólnego może mieć przysięga wojskowa z indiańskim wojownikiem? Gdybym mógł skorzystać tutaj z przenośni, to stan, jakiego można doznać podczas powtarzania słów przysięgi, nazwałbym inicjacją wejścia w męski wiek, czyli w dorosłość. Rozpoczęcia ciągłego procesu przygotowywania się do walki, do zarządzania i dowodzenia ludźmi. Wchodzenie w tę fazę wiązać się może z pewną, nieokreśloną próbą, którą trzeba przejść.
Obecność rodziny podczas takiej uroczystości wzmacnia wyjątkowość momentu. Frazy przysięgi wypowiadane są w taki sposób, że poszczególne wyrazy wybrzmiewają oddzielone od siebie. To jest czas by zastanowić się nad każdym zwrotem. A po uroczystości możesz pójść do moich bliskich, których od tego momentu, potencjalnie jako żołnierz musisz ochraniać.
Ten obraz przywołuje we mnie wspomnienie mojej dziecięcej miłości do Indian i do wojowników, do tego świata, który przedstawiał magiczną walkę dobra ze złem.
Wojownik w krainie wyobraźni
Zaczęło się oczywiście od filmu „Winnetou”. To co wtedy jako chłopiec zobaczyłem na dużym ekranie zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Jak tylko nauczyłem się czytać, odkrywałem świat książek. Były to wyprawy do krainy wyobraźni stworzonej przez Karola Maya, Sata-Okha czy Alfreda Szklarskiego. Równolegle zbierałem różne figurki Indian. Interesowało mnie jakie mają pióropusze, z jakiego mogą być plemienia, jakim uzbrojeniem dysponują, w jaki sposób prowadzą rozpoznanie, jak walczą.
Moja wiedza o Indianach była w dużej mierze poskładana z tego, co trochę przeczytałem, a trochę sam sobie dopowiedziałem. Później pojawiły się kolejne filmy, które przedstawiały Indian w bardziej realistyczny sposób. Bo oni nigdy nie jeździli bezsensownie wokół pociągów czy wozów taborowych, strzelając i ginąc bez celu. Wręcz przeciwnie. Zawsze wykazywali się strategicznym myśleniem, znajomością sztuki wojennej, budowaniem zasadzek.
Mieli też swoje zwyczaje, które mogły wydawać się białym okrutne, ale takie były czasy. Ich podejście do walki opierało się na planowaniu i podstępie, a także na głębokim szacunku dla zwierząt i przyrody. Rozumieli, że każde stworzenie walczy o przetrwanie i że życie toczy się w rytmie natury.
Kod dumnego wojownika
Ciekawostką jest udział Indian w pierwszej i drugiej wojnie światowej. Jedną z najbardziej znanych historii związanych z udziałem rdzennych Amerykanów w II wojnie światowej jest historia Indian Nawaho i ich roli jako „kryptologów”, zwanych „windtalkers” (czyli „mówiącymi wiatrem”). Ich język, specyficzny i trudny, okazał się kluczowy dla stworzenia kodu, używanego przez wojska amerykańskie na Pacyfiku. Ich kod jako jeden z nielicznych, nigdy nie został złamany przez Japończyków. To jest strategiczną przewagą na froncie.
Jest pewna opowieść, która odzwierciedla dumę Indian, ich godność i szacunek dla formalności i zasad honoru. W czasie II wojny światowej prezydent Stanów Zjednoczonych wysłał posłańca do jednego z wodzów plemion, by zapytać o wsparcie w nadchodzącej walce. Wódz wyraził zgodę na udział, jednak zirytowany brakiem oficjalnego poinformowania jego plemienia o zakończeniu pierwszej wojny światowej, odpowiedział zgodnie ze swoją zasadą honoru i oficjalności.
Wódz wysłał jednego z wojowników z odpowiedzią, a ten, zgodnie z ich tradycją, przebiegł setki kilometrów do Waszyngtonu, aby dostarczyć wiadomość osobiście. Podobno trwało to trzy dni.
Wojownik niepodległy
Byłem kiedyś na miesięcznym szkoleniu u żołnierzy amerykańskich sił specjalnych. Poznałem tam instruktora, Indianina z plemienia Mohawk. To plemię było znane jako „Strażnicy Wschodnich Drzwi” Konfederacji Irokezów, ponieważ zajmowali wschodnią część jej terytorium.
Instruktor-Indianin był ogromnej postury o gołębim sercu i szczerym uśmiechu. To on nam opowiedział tę historię o „korespondencji” między indiańskim wodzem a prezydentem Stanów Zjednoczonych. Śmiał się przy tym i przedstawił nam to z przymrużeniem oka, jako zabawną anegdotę.
Był zaskoczony tym, jak my, z Polski dużo znamy zdarzeń i wiele wiemy o życiu jego ludu i przodków. Na koniec kursu bardzo się wzruszył i ze łzami w oczach powiedział, że oni, Indianie, swoją niepodległość przegrali, a Polacy wygrali. Dodał, że to bardzo smutne dla niego, dlatego płacze i podkreślił, że „my” i „oni” jesteśmy wielkimi wojownikami.
Lekcje wojownika
Moja fascynacja kulturą Indian Ameryki Północnej nigdy nie minęła. Do dziś, gdy tylko mam okazję obejrzeć jakiś film, usłyszeć indiańską muzykę, czy odwiedzić muzeum, jak na przykład Narodowe Muzeum Indian Amerykańskich w Waszyngtonie, to czuję, że ten temat jest mi szczególnie bliski.
Wracając do przenośni wojskowej przysięgi, którą otoczyłem w mojej wyobraźni mistycyzmem wchodzenia w dorosły wiek wojownika, to czy byłem wtedy gotów walczyć? Oczywiście, że nie. Patrząc z perspektywy na to, ile trzeba się nauczyć…
Przygotowanie do walki to długi proces. Można całe życie się szkolić i nigdy nie zawalczyć. To też jest jakaś droga. Idealnie jest wtedy, kiedy posiada się umiejętności, wiedzę, potrafi się walczyć, stawiać czoła wyzwaniom i wygrywać.
Są jednak ludzie, którzy po bardzo krótkim szkoleniu, a nawet bez niego, dokonali heroicznych czynów. I to jest niesamowite. Niepodległość nie jest dana raz na zawsze. Uważam, że obowiązkiem każdego żołnierza jest dbanie o nią, pielęgnowanie jej i pilnowanie by jej nie utracić. Byśmy mogli wszyscy celebrować wolność i się nią cieszyć.