Kruche światła zniczy
Kruche światła zniczy
Dziś odwiedzamy groby bliskich. Od kilku dni porządkowaliśmy je i przyozdabialiśmy. W kalendarzu to czas jesieni. Taka pora roku, która może się kojarzyć z jesienią życia. Czasem bywa słonecznie, czasem ponuro, a nocą cmentarze migoczą jak oświetlone małe miasteczka ocieplone blaskiem zniczy. Z tym, że te światła są kruche i bardzo podatne na podmuchy wiatru i wrażliwe na warunki atmosferyczne.
Równolegle toczy się proces, związany z dekoracjami, które przybyły do nas zza oceanu. Sklepy czy restauracje są pełne halloweenowych ozdób. One właściwie są wszędzie. Dzieci coraz chętniej przejmują tradycję by robić psikusy i domagać się słodyczy w ramach zabawy.
W takich okolicznościach przychodzi dziś refleksja by się zatrzymać i spojrzeć na doświadczenia ludzi, którzy odeszli, którym ich wątek życia już dobiegł końca. To temat trudny dla mnie, bo kiedy w rocznicę śmierci któregoś z kolegów uderzałem w dzwon w naszej jednostce wojskowej, mówiłem, że ten dźwięk ma kilka wymiarów.
Po pierwsze: dźwięk śladów czasu
Jest to wspomnienie na nowo danej osoby. Wspomnienie kogoś, kto był częścią naszego życia. Mamy bliskich, którzy opuścili nas nagle. Mamy takich, którzy odchodzili powoli, dając nam wcześniej sygnały o pożegnaniu. Zachowujemy te ślady czasu we wspomnieniach, bo kochamy i nosimy w sobie ich wspomnienia. One są w nas i żyją. Pamiętamy miłością i wdzięcznością. Kiedy patrzymy wstecz i zliczamy te osoby, okazuje się, że jest ich naprawdę sporo. Wiele się od nich nauczyliśmy, wiele jest takich chwil z nimi związanych, które ciągle przywołujemy w pamięci.
Mam na myśli tutaj zarówno artystów, piosenkarzy, muzyków, którzy stworzyli znane dzieła, autorów książek, jak i bliskie osoby czy współpracowników, z którymi dzieliliśmy smutki i radości. Jeśli życie tych, którzy odeszli, przynosiło jakąś naukę, powinniśmy po nią sięgnąć, przypomnieć ją, porozmawiać o niej i przekazać dalej. Czasem jako przestrogę, czasem jako lekcję, czasem jako inspirację do tego, jak żyć.
Po drugie: dźwięk kruchości życia
To jest przypomnienie każdemu z nas, że jesteśmy tylko ludźmi, a ludzie są śmiertelni. Wszystko kiedyś ma swój kres i nadejdzie chwila, gdy trzeba będzie wyruszyć w podróż, czy to do przysłowiowej wieczności, czy po prostu rozpaść się na fragmenty. Wiele z tych rzeczy pozostaje dla nas nieznanych, ale nieuchronność tego, co kiedyś nadejdzie odzwierciedla się w zapalonych zniczach, w dekoracjach, które tworzą nastrój i skłaniają do refleksji.
Po trzecie: dźwięk magii tu i teraz
To jest przywołanie nas do życia tu i teraz, do uważnego zagospodarowania czasu, który jest nam dany. Patrząc na tych, którzy odeszli, widzimy, że oni funkcjonują już w innym wymiarze. Ich tutaj nie ma. Natomiast to, co dzieje się w tej chwili, wciąż zależy od nas. I mimo że dzisiejszy nastrój sprzyja refleksji i zadumie, w tle powinna być też radość z tego, jakie otrzymaliśmy lekcje od tych, którzy byli przed nami.
Przede wszystkim możemy cieszyć się tą magią tu i teraz. Pewnie przyjdzie taki moment, by udać się do tak zwanej „krainy cieni”. Nie napiszę, że będzie on zaplanowany, bo pewnie nigdy na to nie dostaniemy odpowiedzi, kiedy on nastąpi. Świadomie wiemy, że nastąpi. Dlatego wszystko, co robimy teraz, robimy tak, aby zostawić świat uporządkowany, tak jak potrafimy najlepiej. By kolejne pokolenia mogły czerpać z tego co zrobiliśmy, co osiągnęliśmy i kontynuować tę kolejkę wspomnień, dobrych rzeczy, które po sobie zostawiliśmy.
Zastanawiałem się jak połączyć w sobie te dwa wątki. Zapał do życia, młodość, radość, dziecięce spojrzenie na świat z tym co nieuniknione, co ma być swego rodzaju przestrogą, bym był uważny na to jak mogę poprawiać jakość mojego życia, by odwlec ten nieuchronny koniec. Bo to przecież też trochę jest w naszych rękach.