Kiedy młodzi ludzie płaczą, a kiedy uczą się życiowej nawigacji
Kiedy młodzi ludzie płaczą,
a kiedy uczą się życiowej nawigacji
Z wielkim podziwem patrzę na młode pokolenie. Na ich „inność”, wrażliwość, na to, że są zagubieni. Także na to, jak Internet mocno ich pokaleczył pod względem emocjonalnym.
U chłopców dostrzegam dziwne wpływy samotności i zamknięcia się, natomiast u dziewczyn widzę tendencję w przeciwnym kierunku. Instagram, otwartość, przebojowość, ale jednocześnie również zmagają się z samotnością i brakiem realnej oceny rzeczywistości.
Młode pokolenie traktuje starszych, jak to bywa, trochę jak boomerów, jako osoby, które nie do końca nadążają za nowościami, które żyją według starych zasad, i są „old school”. To jest w porządku, trzeba to po prostu zaakceptować, bo młodzi muszą mieć swoją przestrzeń.
Pomysły wzbogacone łzą i odrobiną doświadczenia
Z drugiej strony, jak im się wszystko posypie, jak już „padną na ryj”, to wtedy przychodzą do starszych i próbują się wypłakać. Przy tym jednak mimo wszystko słuchają i wkładają to co usłyszeli do swoich głów i ruszają w świat z zupełnie nową ideą. To jest ich pomysł, lecz wzbogacony odrobiną doświadczenia, które można im pokazać.
To, co powiedziałem, jest bardzo ogólne, lecz przedstawiam to na podstawie mojego doświadczenia ze spotkań z młodzieżą. Te kontakty były zawsze fajne, dobre i udane. Podoba mi się to, jak młodzi patrzą na pewne rzeczy inaczej. Często w sposób, na który starsze pokolenie by nie wpadło, albo poszłoby zupełnie inną ścieżką.
Jeżeli w fizyce kwantowej wszystko jest możliwe i wszystkie rozwiązania dzieją się równocześnie, to oni mają swoją ścieżkę kwantową i trzeba im kibicować oraz wspierać, jeśli tylko jest taka możliwość.
Krytykowanie ich i ocenianie kto miał rację, zweryfikuje czas. Ja bym to zostawił. Nie traciłbym energii na werdykty i osądy, chyba że jest naprawdę konieczna radykalna interwencja, bo zaraz ktoś umrze, ktoś popełni samobójstwo, albo wydarzą się inne tragiczne rzeczy.
Międzypokoleniowe imadło starych przyzwyczajeń
Oczywiście nie jest wykluczone, że bardzo często starsi mają więcej władzy. Wkręcają wtedy młodsze osoby w imadło starych przyzwyczajeń i w nim je kształtują. Taka opcja również istnieje. Wszystko zależy od tego, na ile młoda osoba będzie silna i na ile po jakimś czasie ulegnie i pozwoli, że z tego czeladnika zamieni się w mistrza, który będzie stosował podobne metody z własnymi wzorcami na innych.
Bywa też, że starsze pokolenie próbuje na siłę być młode. Ubierają się jak młodzi, starają się przebywać wśród nich. Czasami to wychodzi nawet całkiem fajnie. Ja na przykład też wolę towarzystwo młodszych ludzi niż tych, którzy są zgorzkniali, narzekający, schorowani, bo po prostu są na takim etapie życia i takie skrypty akurat w głowie sobie utworzyli.
Komunikacja w rozpoznawaniu zagrożeń
Najbardziej podoba mi się sytuacja, gdy istnieje ścieżka komunikacji, gdzie ludzie rozmawiają ze sobą. Opowiadają o swojej przeszłości i czerpią z tego. Taki szlak zawsze staram się obierać, gdy rozmawiam z młodzieżą i z dziećmi. To dla mnie frajda, gdy obserwuję, że mnie słuchają, choć nie narzucam im przecież swojego zdania.
To ważne, zarówno dla mnie, jak i dla nich, bo mogę się podzielić swoimi doświadczeniami. Cieszy mnie, gdy druga strona chce słuchać, a ja mogę coś przekazać. Sprawia mi to dużą radość.
Nazwałbym to sztafetą. I gdybym miał wrócić do mojego poprzedniego blogowego wpisu, na ten symboliczny „most wdzięczności”, to jest to ten moment, gdy można z niego zejść na dół, na jeden z brzegów rzeki życia. Jeśli zejdę na stronę młodzieżową, to muszę przyjąć ich zasady i podporządkować się. A jeśli młody człowiek zejdzie na moją stronę, tę dojrzalszą, i wsiądziemy na łódkę, aby popłynąć w dół rzeki życia, to on powinien przyjąć moje zasady, bo wszedł na moją stronę, prawda? To ja jestem odpowiedzialny za to, jakie zasady i wartości przyjmiemy.
I wtedy możemy zmieniać się przy sterowaniu łódką. Raz on, raz ja prowadzę. Tym sposobem, płyniemy do przodu, a on uczy się nawigować i rozpoznawać zagrożenia na rzece i razem cieszymy się tym, co nas otacza. Temat może trochę filozoficzny, ale istnieje wiele badań naukowych dotyczących pokoleń Z, Y, X. Każde z tych pokoleń ma swoje dobre i bardzo dobre strony, ale także pewne deficyty wynikające z warunków, w jakich dorastało.
Istotne jest zrozumienie tych deficytów, skąd się wzięły u starszego i młodszego pokolenia i podjęcie próby porozmawiania o tym z nastawieniem wdzięczności wobec siebie. Najlepiej we wspólnym działaniu, projekcie, który wymaga zaangażowania obu stron.